26.02.13

[Anna wzbudza sensację]

Wieczór w bardzo literackiej kawiarni po bardzo literackim spotkaniu z autorem Książki Roku 2012. Zajęcia w podgrupach i podgrupkach.

- Myśmy w latach 90tych wydawali Clarissę mówi pan specjalista od Hrabala, undergroundu i spółki - To ciekawe, że teraz, po 20 latach, ktoś się w końcu tą Krejcarovą zainteresował, porządnie zajął..
Między nas wpada pan autor Książki Roku i prawie krzyczy:
- Naprawdę znalazłaś te listy Mileny?! To trzeba opublikować, koniecznie, w Lidovkach, artykuł w Lidovkach, na całą stronę...!

...

Ślepej kurze ziarno, piórnik koh-i-noora i śliwowica Annie na osłodę....

20.02.13

[Karolina i koty]

Ostatni raz widziałam ją przed wyjazdem do Pragi. Padał deszcz, bo przecież Kraków deszczem i takie inne, chyba przemokły mi trampki, byłam spóźniona, nie w sosie, nieswoja, jeden z tych potwornych dni, kiedy jestem największą egoistką, tylko to nie jestem ja. Czekała na mnie w Bunkrze i właściwie niewiele pamiętam z tej rozmowy. Chyba to, że głównie ja mówiłam, ale tak jest zazwyczaj. I że już dawno nie wiedziałam co u niej, tak na bieżąco, bo chociaż widziałyśmy się pare miesięcy wcześniej, że wtedy nawet nocowałam u niej, w jej wąskim łóżku po pradziadkach, tak trochę po dawnemu, wszyscy na kupie i jeszcze kot, więc chociaż się widziałam to już dawno nie było to. A może zwyczajnie był taki dzień.

Ostatni raz dostałam od niej smsa w lecie, z informacją, że nie żyje pewien T. Tego T. nawet nie znałam, chociaż gdzieś się podobno minęliśmy. Internet mi od lata przypomina o jego istnieniu, jakieś artykuły, a już szczególnie od tej pory co mam pana z pewnego wydawnictwa na fejsie. Tak na przykład dziś ten pan z wydawnictwa wrzucił kolejny tekst o T., który trochę przeczytałam, trochę przejrzałam. Nie lubiłam tego człowieka, nie lubiłam go z tych opowieści. Ciężko się lubi kogoś, o kim się wie, że krzywdzi osobę nam bliską. Więc trochę czytam, trochę przeglądam ten tekst i nie mogę sobie przypomnieć. Nie umiem sobie przypomnieć, czy kiedy wyrwana ze snu, na gdyńskim poddaszu w domu mojej Żony, czy w tych pierzynach i z kotem obok, czy po przeczytaniu cokolwiek jej odpowiedziałam.
Nie mogę się Fi o to zapytać. Raz, że głupio, dwa, że z kontaktów został mi mail, tylko czy nadal aktualny... Ale za każdym razem myślę, czy odpisałam, co odpisałam jeśli odpisałam, a jeśli nie, to co można odpisać na wieść o śmierci kogoś, kogo choć nie znałam, to nie cierpiałam.

Za szkło włożona pocztówka z Paryża, na pocztówce kot. To pierwsza pocztówka, która przyszła tutaj, na ten mój drugi praski adres. Pokazałam ją Miszonowi, tłumaczyłam mu - to jest pocztówka, na pocztówce jest kot, kot jest na ścianie i ta ściana jest w Paryżu. Wiesz Miszu, Paryż to miasto, wiesz, jak Praga, tylko daleko.

Ciekawe, ale nie widziałam tu chyba jeszcze żadnego kota. Coraz mocniej kropi, więc muszę pisać ostrożnie Albo po prostu schować pocztówkę i skończyć pisać gdzie indziej. Ale czy to jezcze możliwe?


[udział wzięły koty (w kolejności występowania): kotka Fi, kot Mieczysław, niezainteresowany Miszon, paryski kot z pocztówki. oraz w pewnym sensie anty-koty paryskie]

01.02.13

[cieszyn zimą]

W poniedziałek popołudniu pojechałam do Cieszyna. Miałam tam spotkanie z organizatorami Kina na Granicy. Chodziło o zorganizowanie pokazu filmu u nas w Oku i promocję Kina w Pradze. Mimo początkowego entuzjazmu, nic nie wyszło. Mój szef, który patrzy na wszystkich pracowników tak samo niezależnie od tego, czy pracujemy w dziale PR, czy nalewamy widzom piwo na barze, czy sprzedajemy im bilety, wyraził pełne poparcie. Wchodzimy w to! napisał. Niestety, organizatorzy stwierdzili, że koszty są zbyt duże jak na efekty, które to może przynieść. Trochę szkoda, ja uważam, że nigdy nie wiadomo, co zadziała, a nuż ta nasza Oko-publiczność by się pokusiła o wycieczkę do Cieszyna. Nie jeden wariat do nas przychodzi, a przegląd w Cieszynie od zawsze boryka się z brakiem czeskiej publiczności...

Termin ustaliłam tak, żeby pokrywał się z wizytą w Cieszynie mojej mamy. Moja mama jest zajebista (mama nie czyta bloga, chyba, i mogę tak napisać; zresztą kiedyś jej tak powiedziałam) i jest wybitnym specjalistą w swojej dziedzinie. W Cieszynie robiła szkolenie nie po raz pierwszy, bywa tam regularnie, ale do tej pory nie była na Zamku... Chciałam ją wziąć na kawę do Avionu i na spacer ogólnie, ale ani pogoda nie sprzyjała, ani czasu nie było. Następnym razem może będzie w bardziej letnie dni.

Po spotkaniu z mamą poszłam na piwo z Panią Basią. Pani Basia jest również zajebista, ale ona myślę, że to wie, bo jeśli nie mówi jej tego Karola, to na pewno jej to mówią studenci. Piwo cudowne, rozmowy fantastyczne, marzą mi się wakacje w Cieszynie, najlepiej z Żoną, której też się zatęskniło.

Kupiłam pocztówki i zrobiłam kilka zdjęć. I właściwie całe to pitu pierdu piszę po to, żeby wrzucić te kilka zdjęć.



W drodze.

Widok z okna u Kaniów

Na strychu u Karoli

Domy na Głębokiej

Rynek zimą

W kinie Piast

Miśki na Głębokiej - mama prawie mi jednego kupiła


Głęboka zimą, poprzedniego dnia spadł świeży śnieg, a we wtorek przyszła odwilż...


Olza

Księgarnia w byłej budce celników

Rynek w nocy

Rynek w nocy

 Gdzieś między Cieszynem a Karwiną

Kościółek


Zachód słońca

Jutro zaczynam kurs na przewodnika. Muszę wstać nieprzyzwoicie rano. A po egzaminach w przyszłym tygodniu zaczynam starania o przegląd polskich filmów w naszym kinie. Termin - jesień tego roku. Nie udało się z KnG, uda się inaczej.