30.03.14

[w infinitivie]

Jest inaczej niż było przed miesiącem, otóż więcej trzeba.

Trzeba natomiast - w kolejności chronologicznej, pomijając fakt, że wstać trzeba, zjeść trzeba - odebrać dziecko z przedszkola i dostarczyć pod adres, albo trzeba odebrać i zostać kilka godzin, mówić i słuchać, czasem czytać, czasem strofować, nawet jeśli nic to nie zmienia, potem oddać za pokwitowaniem i obowiązkowo zapalić, trzeba więc kupić papierosy; papierosy się przydają również kiedy trzeba do samego wieczora siedzieć i słuchać, raz wykładu z gramatyki, z rozkładania zdań na części, z zabijania radości z języka, słuchać też trzeba - choć można próbować się wyłączyć - teorii politycznych pani, wypowiadanych owszem bardzo przekonanym tonem, mającym się jednak nijak do rzeczywistości, potem właśnie papierosy się przydają; trzeba też wpuścić rano matki i seniorów, i najgorsze są czwartki - nie ze względu na seniorów, broń boże - są czwarktami i kiedy Holly Golithly krzyczy Thursday! It can't be! It's too gruesome! rozumiem ją tak bardzo; a kiedy już przetoczy się czwartek, trzeba jeszcze przeżyć literaturę - i można odetchnąć.

Można zająć się na dzień cały gotowaniem, sprawdzać przepisy, gotować rosół godzinami; rano na targ iść i wybierać, a popołudniu tylko ze zdziwieniem patrzeć w portfel; żegnać się z zimą ostatnim w sezonie musem dyniowym, zjeść prawie-że-na-raz pęczek rzodkiewek co miał starczyć przynajmniej do jutra, posypywać jajecznicę rzeżuchą (uprzednio lekko obrygryzioną i dobrze udeptaną przez kota);

Czasem owszem trzeba iśc do pracy i pomóc zagubionemu przy samym wejściu do sali widzowi, który zakłopotany z dziewczęciem u boku pyta przepraszam, ale jak się dostanę do tego kina Oko?

Można też pić herbatę z liści poziomki, bo tak piją wróżki leśne, driady czy inne rusałki; chodzić do parku i patrzeć, że w marcu prawie-kwitną magnolie, że wszędzie złoty deszcz, forsycje, te żółte kwiaty, które niosła Małgorzata (choć niektórzy uważają, że nie); czytać Ajvaza, bo Ajvaz pisze dla tych, którzy swoje sny zapisują, którzy sny we snach pamiętają i sny im się ze snami krzyżują, tworząc tę wiecznie ruchomą mapę świata, w którym bądź co bądź spędzamy jedną trzecią życia, i szukać w słowniku słów, i uczyć się ich;

Można i trzeba zbywać pytania o studia i uczelnię, o licencjaty, magistry i wszystko -
- życie jest bowiem gdzie indziej.

14.03.14

[piosenka przedurodzinowa]

Nauczyć się od nowa nazw zwierząt i roślin.
Kraść i suszyć, kwiaty i liście, wklejać je do zeszytu i podpisywać wspomnieniami.
Spać dużo, spokojnie spać.
Przy przebudzeniu patrzeć jak słońce zagląda do mieszkania i nacieszyć się tym, bo dzieje się tak tylko przez połowę roku.
Jeść to, po czym jest mi dobrze i co mnie cieszy.
Ugotować czasem albo i częściej coś nowego, płakać, jeśli się nie uda. 
Przejść się czasem.
Mówić psom cześć, a buldogom francuskim najsłodszym tonem przypominać, że są brzydkie.
Gdzieś się spóźnić bez stresu.
Przeklinać kiedy trzeba, bo tak najszybiej się można pozbyć złej energii z ciała i myśli złych z głowy; ludzkość przecież przekleństw nie wymyśliła bez sensu.
Złościć się na pracę i mówić, że jest najlepsza na świecie.
Pić herbatkę z bratków, bo podobno oczyszcza, a nawet jeśli nie, to smakuje nagrzanym piaskiem i latem na wsi.
Nie myśleć o tym, że odkąd umarła babcia, nie myślę o książce tak gorąco.
Planować wynajęty metr kwadratowy ogródka.
Codziennie patrzeć czy nie bazylia nie wykluła się z nasion.

Dalej nie potrzebować zbyt wiele do szczęścia i za dużo nie myśleć o przyszłości. A już na pewno nie o tej dalekiej, ani o tej co przyjdzie po lecie.

I tak dalej, i w ogóle.

07.03.14

[poezje dnia powszedniego]

Jest rano i idziemy z N. na targ. Prowadzimy swoją małą wojnę. Dzielnie odpieramy ataki przy kolejnych stanowiskach. Sprzedawcy już chyba pokazują nas sobie nawzajem i coraz bardziej rozbawieni proponują sáček, sáček - ale idźcie wy wszyscy z tymi foliowymi torebkami, plastovými taškami, na por sáček, na jedno awokado oddzielna torebka! Znów wygrałyśmy, znów mamy po kilka produktów w jednym sáčku, a niektóre nawet luzem w zakupowych torbach.

Potem jest popołudnie i wracam z uczelni. Tramwaje jakoś ślamazarnie podjeżdżają, jakoś się ciągną, zawadzają im auta. Wsiadam i się rozglądam, i chłopak przesuwa się do okna, robi mi miejsce. Się uśmiechamy. Na Letnej między burymi krzaczorami - to te krzaczory, co już niedługo zmienią się w krzewy i drzewka i inne kwitnące tałatajstwo - świeża trawa. W słoneczne dni jestem zawsze szczęśliwa na placu Strossmayera. W słoneczne dni to jest mój plac Strossmayera, z moim moim kościołem z wieżami pnącymi się do nieba. 

Albo w mięsnym. Kobieta podaje mi wołowe, kawał szpondru i pręgę. Podaje je z miłością, z podziwem na nie patrzy, jak na dzieło sztuki, jakby sama tę krowę pasała. Te wszystkie poezje všedního dne, te wszystkie poezje codzienne, to już było tyle razy, to już jest ograne i ośpiewane, lekko pretensjonalne - a jednak. Całe szczęście, że ja już wierszy nie piszę, że wyrosłam. Ja już tylko rosół gotuję. Z tych wywalczonych, beztorebkowych warzyw i z tej ukochanej wołowiny.

Zasypiam lekko, i śnię dużo, i dni trzeba organizować coraz bardziej. Chyba po raz pierwszy w życiu.

[i bądź mi drzwiami
nade wszystko drzwiami
które można otworzyć

dokořán]

02.03.14

[share week po raz drugi]

Share week to taka akcja, kiedy blogerzy wzajemnie robią sobie wirtualnego loda i polecają. Doczekałam się nawet polecenia przez Dorotę, więc skoro jestem już połechtana to idę łechtać innych.

1. Jakiś czas temu poszukiwałam przepisu na ogórki małosolne. Jasne, że posiadam Kuchnię Polską, wydanie z lat osiemdziesiątych z okropnymi zdjęciami jedzenia i że mama kiedyś pisała co i jak. Ale potrzebowałam potwierdzenia moich teorii i tak trafiła na Uwaga Babcia Gotuje. Jeśli potrzebujecie skarbnicy klasycznych i prostych przepisów, które wytłumaczone są jak krowie na miedzy i są do nich filmiki, żeby już na pewno nic nie popaprać - to jest miejsce dla was. Bo nawet jak Babcia robi ciasto francuskie to wydaje się to banałem!
Babcia od jakiegoś czasu również Piecze Chleb.

2. Dla czesko-czytających miłośników architektury i dizajnu - Expo 58. Ci, którzy po czesku nie czytają, mogą oglądać obrazki. A najlepiej jeszcze pojechać na wystawę Wojna i pokój. Była już we Wrocławiu, teraz powędrowała do Kielc. Ja czekam aż przywędruje do Czech.
Taka ciekawostka - Janek, autor bloga, jest polonistą i świetnym tłumaczem. I kiedy go poznałam aż w połowie wieczoru zgadało się, że o jejku, czytamy nawzajem swoje blogi. Ale tak to bywa w miejscach, które są potencjalnymi środkami Wszechświata.Na przykład w Ponorce w Ołomuńcu.

3. Zupełnie już nie pamiętam jak trafiłam na bloga Marioli. Ale warto go czytać. Ciągle mam nadzieje na obiecaną cieszyńską kawę. Może w tym roku...
Na zamówienie Mariola wyczarowała prezent urodzinowy dla Żony. Proszę oglądać i machać rączkami z zachwytu.

4. Lubię nowe, czasem dziwne słowa, a ze słowników najbardziej kocham etymologiczne. Dlatego polecam To Znaczy, czyli leksykon słów niepopularnych.
Dziś nauczyłam się słowa oberiba, aczkolwiek z zupełnie innego źródła.




------------------------------------------------------------------------------

*wyguglujcie se sami!