26.07.12

[łóżkowe smęty sentymenty]

to była bardzo śmieszna sprawa, ta nasza gazeta. czasami za tym tęsknię. za tym wkurwem, gdzie są teksty i czy ty człowieku rozumiesz słowo deadline, ze to nie znaczy, ze masz mi wtedy powiedziec na kiedy to będzie, tylko dac mi tekst, bo ja ci muszę przecinki poprawić. i ze przed i przecinki stawiamy w bardzo wyjątkowych sytuacjach i nie, ta sytuacja nie pojawia się w co drugim twoim zdaniu. i potem te długie litanie, ze mamy za malo obrazków i jak to teraz złozyc i co my sobie wyobrazamy, a przede wszystkim - kto napisze wstępniak i dlaczego to nie jest obowiązkiem naczelnego. piękna rzecz to była, to nasze Łóżko.

i ta nazwa, tak z czapy, a tak genialna.

nie mamy już naszej strony, ale w internetach nic nie ginie, więc wszystko jest TUTAJ. a czasem myślę, ale nie wiem co inni o tym myśleć, zeby do tego wrócić, może inaczej, może tylko sentymentalnie...

najbardziej szkoda, że nie dociągneliśmy tego do roku wydawania i nie mogliśmy z tej okazji zrobić hucznej imprezy i się upić nieprzytomnie. pewnie upiliśmy się i tak...

19.07.12

[Polski film]

Możliwe, że setny post na blogu - taaak, blogger ma taki licznik sprzyjący blogo-świętowaniu - więc, że setny post na blogu powinien być jakiś wyjątkowy, wiecie, tort i fajerwerki.

Tort to dziś może dostać mój tata, który ma urodziny, a dzisiejszy post będzie postem reklamowym. Otóż wczoraj wieczorem po wyjątkowo wyczerpującej zmianie popełniłam dla Czechofila recenzję Polskiego filmu Marka Najbrta.

Recenzję możecie przeczytać TUTAJ

Z góry przepraszam, ze trochę zdradziłam w tej recenzji. Naprawdę, nie chciałam jej pisać, ale Czechofil nalegał. Poza tym, mozna się czasem trochę polansować.

Gdybym miała napisać ją dzisiaj i tylko na potrzeby mojego bloga, recenzja wyglądała by tak:

Polski film Marka Najbrta jest zajebisty. Jeśli znasz czeski i jesteś akurat w Czechach - do kina marsz. Uwaga! Autorzy filmu jadą po bandzie jak się da i gdzie się da, na salę kinową bez absurdalnego humoru na granicy dobrego smaku nie powinno się wchodzić. Okrzyki kuuurwa, co to jest???? tez są na miejscu, zresztą i tak zagłuszą was salwy śmiechu.

16.07.12

[błogosławiony, który idzie]

W czasie jednego z wyjazdów, kiedy utknęłam bez pieniędzy w wielkim mieście i pracowałam jako pokojówka, zaczęłam pisać książkę. Była to opowieść do podróży, do czytania w pociągu, taka, jakbym ją pisała sama dla siebie. Książka - tartinka, do połknięcia od razu, bez gryzienia.

Tak mówi o sobie narratorka Biegunów. Bieguni, taki dziwny tytuł, czy to ma coś wspólnego z biegunami ziemi, czy raczej z biegunką? na okładce jest jakaś mapa, to może jednak te bieguny. Ale na tylniej okładce jest wyjaśnienie, to jakiś odłam prawosławnych starowierców, którzy uważali, że jedynym sposobem ucieczki przed złem jest ruch, podróż.

Ruszaj się, ruszaj. Błogosławiony, który idzie mówi Annuszce biegunka, na posterunku policji w całkiem współczesnej Moskwie.

Narratorka nie ma swojego miejsca. Coś skończyła, jakiś kierunek, nigdy nie pracowała w zawodzie. Po prostu pracowała tam gdzie się dało, jako pokojówka, kelnerka, te wszystkie prace, które można rzucić pewnego dnia i nigdy się nie pokazać. Zarobić coś i ruszyć. Nowe miasto, nowy kraj. Odwiedza najróżniejsze gabinety osobliwości, ogląda ludzki narządy w formalinie. I opisuje lotniska. Podróż na zewnątrz i do wewnątrz.

Celem mojej pielgrzymki jest zawsze inny pielgrzym.

Bieguni to książka pociągowa, podróżna. Zbudowana z niezbyt długich fragmentów, które niby tak tylko łączą się ze sobą. Wycinki historii różnych ludzi, uchwycone od środka do środka. Fragmenty opowieści. Pielgrzymi obok, znamy ich tyle, na ile szliśmy obok nich.

... w życiu przeciwnie niż w nauce (a i w nauce wiele rzeczy naciąga się dla porządku) nie istnieje żadne filozoficzne primum. Znaczy to, że nie da się zbudować konsekwentnego przyczynowo-skutkowego ciągu argumentów ani opowieści z następujących po sobie kazuistycznie i wynikających z siebie zdarzeń. Byłoby to tylko przybliżenie, podobnie jak przybliżeniem powierzchni kuli wydaje nam się siatka południków i równoleżników. Przeciwnie - aby jak najdokładniej odwzorować nasze doświadczenia, należałoby raczej złożyć całość z cząstek mniej więcej tej samej wagi i rozmieszczonych koncentrycznie na tej samej płaszczyźnie. To konstelacja, a nie sekwencja jest nośnikiem prawdy. Dlatego psychologia podróżna opisuje człowieka w równoważnych sytuacjach, nie usiłując nadać jego życiu żadnej przybliżonej nawet ciągłości. Życie ludzkie składa się z sytuacji.

Lotniskowe wykłady dla podróżujących. Wysłuchaj fragmentu na jednym, a dalszy ciąg złap kilkaset kilometrów dalej. Biegnąc na swój samolot albo czekając na przesiadkę.

..

Bieguni Olgi Tokarczuk przeczytani, teraz następna książka pociągowa: Martin Pollack Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma. Jedzie się w niej koleją od stacji do stacji, przeglądając po kolei miasteczka, zaglądając na chwilę do życia mieszkańców. Dużo cytatów i prawie zawsze informacja - o ówczesnych restauracjach dworcowych, hotelach... Zarysowane wątki, które potem Pollack tak pięknie rozwinął w Cesarzu Ameryki.

Ale z wakacji już wróciłam, teraz czytam wieczorem i rano. Galicję i Bukowinę przemierzam we własnym łóżku, z kotem miauczącym, że jeszcze by się pobawił, a może by coś zjadł