18.08.14

[czytadła]

Dni ziwioletnie się zaczęły. I wyłączyli ciepłą wodę. Obok niedostatku szafek kuchennych to druga wada tego mieszkania, sierpniowy tydzień bez ciepłej. Nora sugeruje, że przydałby nam się również regał na książki, do sufitu taki. Ale my chyba nie z tych ludzi, regały są dla ludzi, którzy książki odkładają na miejsce, którzy wiodą życie uporządkowane, używają zakładek i nie zaginają rogów kartek. Regały są dla tych, którzy wiedzą, że w danym miejscu pozostaną, a nawet jeśli indziej pójdą - to będzie tam miejsce na wielki regał. Nie z tych my, my książki mamy wszędzie, naszych książek się szuka według klucza tam-gdzieś-jest oraz a-jak-nie-to-w-kiblu. Na jednym miejscu stoją jedynie moje książki sentymentalne. Na nie się patrzy z czułością, ale czyta się zrzadka, a jeśli już - to wyrywki, stojąc przy półce.

Ziwioletniość przyszła i z nią wróciły moje ciągoty do masła w każdej ilości, do śmietany najgęstszej wyjadanej prosto z opakowania. Ciągoty do zup, których konkubent jako zup zaakceptować nie chce. Uważa je za gęste i dziwnie słodkawe sosy, a czasem mówi o nich z całym przekonaniem "kupa". A ja czytam czytadło i cały gar takiej kupy miseczka po miseczce wciągam.

Czytadła wzbudziły niedawno moją nagłą miłość. Nagle jest jasne, jak można przeczytać książkę w dzień, góra dwa. Jedyne, czego od nich wymagam to trochę językowej zgrabności, aby prostactwem zdań nie kłuły oczu. Z dylematu język vs. opowieść coraz bardziej mi się przechyla waga na stronę historii. Jak nic będzie to kwestia tego, że lubię ludzi i gromadzę opowieści.

Jak opowieść pana od Benjiego, który dzień w dzień przychodzi do kina na piwo. Ale to opowieść na oddzielną opowieść.


----------------
przypominam, że Ucieczka ma teraz FB i można go lubić - O TU!

05.08.14

[rozgoryczenie]

Gorycz, rozgoryczenie, zgorzknienie. Gorzkich nawet ziół nie lubię, szałwię przełykam kiedy muszę, "lekarstewko nie musi być smaczne". Z tych jestem, co gorącą czekoladę z bitą śmietaną jeszcze słodzą - i obowiązkowo białym cukrem, brązowemu jakby brak tego smaku. I smutek nawet jest u mnie lekko słodkawy, sentymentami nasladlý. Z gorzkim nie radzę sobię.

Lubię wierzyć, że ludzie większość rzeczy z bezmyślności czynią. Nie z zawiści, zazdrości, z nienawiści, ale z głupoty naszej powszedniej. Że nie lubimy krzywdzić, że jeśli nie dziękujemy komuś - to przez niepamięć. Lubię wierzyć, że wszyscy jesteśmy bożymi stworzeniami, tylko niektóre stworzenia są o bardzo małym rozumku. I każdemu przecież się zdarza hipokryzja przypadkiem, hipokryzja przez nieuwagę, krytyka tego, co sami robimy, zrobiliśmy. Rzucanie kamieniem, bo gdzieś nam się winy nasze zagubiły w otchłaniach pamięci, w zwojach mózgu, na drodze między neuronami.

Lubię tak wierzyć, bo to jak do naparu na chorobę dodać łyżkę miodu.

Zapomnieli ci, którzy mnie chwalili, uprzedzić, że żadnego większego uznania mi się nie dostanie, że tu i tam ktoś zapomni dopisać mojego nazwiska, że pojawi się forma jak najbardziej bezosobowa.
Bylo objeveno.
Samo z siebie się odkryło, znalazło. 
Zapomnieli uprzedzić.

04.08.14

[kaprysik]

Taki kaprys wieczorny - Ucieczka z jabłkiem doczekała się fejsbunia. 
Po co? Chyba tylko po to, żeby mi było miło patrzeć ile osób czasem to czyta. Statystyki takie bezosobowe!

Więc - możecie lubić, śledzić, komentować i co tam jeszcze na buniu można.
(mówić jeśli nie działa)

01.08.14

[zadra]

I kiedy już z całą pewnością, całą sobą mówię, że dom jest tutaj - to ciągle, są dni, kiedy zadra w sercu, kiedy wyrzut sumienia. 

U brzegu Wełtawy cumuje barka. Na barce koncert. I śpiewa się, śpiewa się Warszawę.

Zadra w sercu, igiełka, co kłuje.