26.07.15

[pierwszy dzień]

Pierwszy dzień nowego życia zaczęłam od analizy ilości wina wypitego poprzedniego wieczoru. Mimo niepewności, czy veltlina piłam raz czy dwa razy, oraz ile tak naprawdę było rulandy, ustaliłam, że było to gdzieś między butelką (jeśli definiujemy butelkę jako 750 ml, a zazwyczaj tak) a litrem wina - czyli nie najgorzej. Szybko oddzieliłam sny od rzeczywistości, równie szybko uznałam, że wszystkie żałosności ostatniej fazy wieczora były jak najbardziej uzasadnione i nie należy się wstydzić. Wstałam więc z łóżka i zajęłam się czynnościami człowieka przeczuwającego katastrofę - dwa ibupromy zanim zacznie boleć, woda z cytryną zanim zrobi się niedobrze. Nakarmiłam koty, otworzyłam okna, spojrzałam w lustro. To ostatnie utwierdziło mnie w mojej pierwszej životní jistotě, a to tej, że jestem krásná. Drugą powtórzyłam sobie na wszelki wypadek, druga jest o tym, że potrafię nieźle gotować i w przeciwieństwie do pierwszej jest moją własną zasługą. Drugiej raczej nie dam rady dziś empirycznie potwierdzić.

Możliwe, że nie jest to wcale pierwszy dzień nowego życia. Że tak naprawdę ten nastąpi za kilka tygodni, razem z dopisaniem książki i wyprowadzką. Albo nawet później, z rozpoczętymi studiami w Ołomuńcu lub też końcem roku, kiedy książka wyjdzie. 

Możliwe też, że nie istnieje żadne nowe życie ani jego pierwszy dzień. To jest ciągle to samo stare życie od dwudziestu pięciu lat. Tylko inaczej.

1 komentář:

  1. To było dawno, ale zdążyło się zdarzyć kilka razy. Stary jestem, więc zapominam i ciągle wędruję od zenitu do nadiru..(..Uciec stąd uciec daleko! Nie myśleć. Zresetować i poddać się, by już nic i nikt i niczemu…to coraz trudniejsze dla mnie, żyć czekać. Chyba wiem, jak uciec stąd i zacząć od nowa. Trzeba tylko znaleźć ten portal prapoczątku, pierwotnej świadomości. Zamykam oczy i czuję szczęście, ale to już nie teraz i tu! Zmieniłem się i pozornie czuję nieokreślona siłę do dalszej egzystencji. Nie boję się kresu, odejścia, to nic strasznego. Tylko szkoda tych chwil i ludzi, których kocham i szanuję.
    Układam starannie fotografie i listy, żeby już żadne słowo, kadr nie wysypały się poza tekturową trumnę pudełka po butach. To właściwy pochówek przeszłości! Zmieniła wiele w moim życiu, ale to tylko życiodajny nawóz, pożywka przyszłości. Czy kiedykolwiek skończy się ta recydywa, ten wewnętrzny zamknięty krąg ogarniającego mnie ludzkiego cierpienie a i śmierci? Wszystko na próżno, nie ma nic, w co można wierzyć. Nauczyłem się dotychczas tylko czekać, czekać…Uciec, uciec daleko stąd poza ten zaciskający się krąg myśli i niespełnionych pragnień. Ta cholerna miłość, która jest jakimś pieprzonym mirażem i złudzeniem.Przychodzi i odchodzi, a przypływy i odpływy tych chwil fascynacji, odłamków szczęścia. Muszę je zachować, utrwalić, wchłonąć całym sobą..) Pająk

    OdpovědětVymazat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.