23.11.11

[i możesz kochać to miasto jak głupi]



przekraczam granicę - gdzieś między Bohuminem a Zebrzydowicami, w Petrovicach, o których istnieniu nie miałabym pojęcia, gdyby nie zajęcia z geografii kulturowej - i nie mogę przestać myśleć po czesku, nie mogę się pozbyć czeskich słów, czeskich konstrukcji. a przecież od Pragi czytam po polsku, Tyrmanda. reakcja obronna? folksczeszka mówi Blond.



Warszawa pięknych dziewczyn... pięknych? przecież gdzie indziej też są piekne kobiety.
Warszawa zadbanych kobiet, ubranych modnie lub po prostu z wdziękiem, z klasą, uczesanych, umalowanych, pachnących... Warszawa z gustem, z takim najprostszym, mówię Beacie popatrz na tą dziewczynę, ona nie jest ubrana wyjątkowo, tylko po prostu ładnie, prawda?, Beata przytakuje, nie rozumie chyba do końca.
Warszawa, gdzie przez chwilę czuję się jak z prowincji - a przecież przyjechałam z kraju, który cywilizacyjnie jest bardziej Zachodem..


Warszawa za szybka dla mnie, już nie nadążam, ten cały plan, na styk, bądź jak najszybciej czy siedzimy tu tylko do 18...
nagle się nie dziwię, że mi w Pradze ozdrowiały wnętrzności. że to wszystko jasne, przecież tam żyję przekonaniem, że wszystko zdążę, bo wszystko blisko, a jak nie to jutro, pojutrze, za rok...
może to przez to, że przyjechałam tylko na chwilę - ale przecież pamiętam, kiedyś też, wychodzę rano i wracam wieczorem, jeśli wracam...



jadę z domu. a może do domu? które to dom? mezipatro.

patrzę w swoje odbicie w szybie. mam różowe, lekko spierzchnięte usta i zielonkawe oczy. skupiam wzrok na odbiciu oka, jakby wyostrzam i za chwilę
moje oko
ja sama
patrzę na siebie z mijającego krajobrazu



zdjęcia późno sierpniowe, Zorka nad Wisłą, warszawski zmierzch.

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.