Kupujesz mieszkanie na strzeżonym osiedlu, furtka z ochroną, kolejny domofon na klatkę. Ochrona, która chodzi i po bloku, bo znalazła klucze zostawione przez Ciebie w zamku. Twierdza prawdziwa, ze strażnikami, a Ty siedząc w domu, w ciągu dnia, razem ze swoją rodziną zamykasz się na trzy spusty, bo jeszcze ktoś Ci wlezie.
- Jak wlezie?! - chyba jestem jakaś z innej planety.
Dobrze. Zamykam drzwi na noc, szczególnie kiedy jestem w domu sama. Taki odruch z domu rodzinnego, bezsensowny, bo jeśli ktoś mi wlezie do mieszkania to prędzej uchylonym oknem, założonym na łańcuszek.
Wychowałam się na Grochowie, gdzie większość okien na parterze ma kraty. My nie mieliśmy. Moja matka powiedziała, że są obrzydliwe i nie zamierza się zamykać w więzieniu. Nie mamy ich dalej, mimo włamania kiedy byłam w pierwszej klasie podstawówki. Złodzieje weszli drzwiami.
Noszę moje rzeczy w płociennych torbach, jeżdże z tym tramwajem, stoję na schodach w metrze. Każdy mógłby wyciągnąć portfel, klucze, telefon. Każdy mógłby zabrać mi torebkę, kiedy zostawiam ją przy stoliku idąc do kibla w kawiarniach, które znam.
Nie jestem przesadnie ostrożna, ba, jestem wręcz lekkomyślna.
- Zapnij tę torebkę, nie wsadzaj tego do tej kieszeni bez suwaka, weź to jakoś schowaj, nie kładź na stole komórki, nie zostawiaj jak idziesz sikać, nieważne, że tu jestem!
Śpię u obcych ludzi, gadam z nieznajomymi w pociągach, nikt mnie nigdy nie okradł. Pewnie masz rację, kiedyś się doczekam. Moje naiwne przekonanie, że im więcej zaufania okazuję światu, tym świat się na mnie otwiera bardziej, mnie kiedyś zgubi, przepadnę, pod ziemię się zapadnę.
Tak o tym zaufaniu... Byłam ze znajomymi nad Wisłą, u siebie w mieście. Trzy baby, ja samochodem, jakiś sok, jakieś żarcie. Chwilę przed 22 przychodzi do nas jakaś para, dzień dobry, dzień dobry. Dziewczyny, nie wiecie, czyja jest ta srebrna Meganka? No moja. A sprawdzisz, czy masz klucze? Nie miałam. Zostawiłam na murku, kiedy z niego skakałam. Zapomniałam, nie schowałam do torebki, zsunęły się z palca. Cokolwiek. Oddali, wzięli symbolicznie dychę za "znaleźne". Tak sobie myślę, że z mojej strony to tyle w kwestii lekkomyślności czy zaufania. Wydaje mi się, że jedni ludzie robią z drugich gorszych niż naprawdę są, o.
OdpovědětVymazatMoja Kaśka jast taka sama. Długo by opowiadać o szczęściu w zapominaniu, czy wierze w ludzi. Ufając światu, on też wyciągnie do nas rękę. Kiedyś...
OdpovědětVymazat