25.09.13

[dobranoc]

Przez wielkie okna kościoła wpadało jesienne słońce. To słońce, które razi najmocniej, lecz nie grzeje wcale. Zimne piękno. Może trochę szkoda, że nie świeciło od strony witraża za głównym ołtarzem. Wtedy cały kościół zalałyby kolory.
Stałam w pierwszych ławkach i chyba jeszcze nigdy nie byłam tak dumna. Tak nie do opisania przepełniona dumą, chociaż nie jestem wcale pewna, czy to odpowiednie słowo - bo przecież nigdy się tak nie czułam. Tak dumna - i tak nieszczęśliwa.
Urna stała przed ołtarzem otoczona kwiatami. Te kwiaty później ledwie się zmieściły na grobie. Zajęły całą płytę, pomiędzy wiązanki udało się jeszcze wcisnąć kilka wazonów.
Przy urnie stała warta honorowa, a kiedy składali urnę do grobu - salwy. I jeszcze pan, który na skrzypcach zagrał Marsz Mokotowa, kiedy grabarz zakopywał prochy.

Kiedyś nie mogłam zrozumieć, jak można powiedzieć - To był piękny pogrzeb! Jak pogrzeb może być w ogóle piękny?! Dzisiaj wiem, że może. Za piękne życie - piękne pożegnanie.

Po wyjściu z cmentarza pomogłam dziadkowi zdjąć z ramienia biało-czerwoną opaskę. To jej, powiedział. Zwinęłam ją i schowałam do kieszeni.

Nie wiem, jaką miałaś sukienkę tamtego dnia, kiedy wychodziłaś z Warszawy. Wiem, że na tę drogę oddałam Ci moją Joannę - małą szmaciankę, którą uszyłam kilka lat temu, aby było mi raźniej.

Dobranoc Joasiu. Dobranoc.



Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.