Napisałam ostatnio bardzo smutny list. Nie był długi i szybko go wysłałam, E. już i tak za długo czekała na odpowiedź. Mam tę dziwną potrzebę odpowiadania szczerze na pytania jak się masz, jak jest, jak się trzymasz i inne z tej serii. Właściwie już od lat odpowiadam na nie zgodnie z prawdą. Czasami nawet trochę się wstydziłam tego prostego jestem szczęśliwa, bo brzmi lekko patetycznie, bardzo cukierkowo. Ale mówiłam.
W kwestii szczęścia nic się nie zmieniło, jestem jedynie ułamana.
Rozmawiam z Alą i pytam jak to w ogóle możliwe tak żyć, kiedy Piotr jest tysiące kilometrów od niej i nie wiadomo, kiedy wróci. Ala mówi, że właściwie jak się jest drugiego człowieka tak pewnym, to nie szkodzi. No i ma swoje rysunki i swoje supełki na szydełku, które kradną czas.
Supełki na szydełku. Po raz pierwszy poczułam tę potrzebę, kiedy mama zadzwoniła, że babcia jest w szpitalu. Musiałam coś zrobić. Z zakamarków pamięci wyszedł czarny - a może granatowy? - sweterek z guzikami-biedronkami. Czy mama go gdzieś jeszcze ma? Nie miałam w Pradze ani kłębka, ani drucika, nic to. Potem myślałam o tym w pociągu, że na pewno wszystko leży w szafce w już-nie-moim pokoju. Że usiąde obok łóżka i będę supełkować. Tylko nie zdążyłam, babcia nie poczekała ani na to, ani na książkę, którą chciałam jej czytać. W dniu pożegnania córka jej siostry przyniosła mi małego dzierganego aniołka. Zrobiłam dla Ciebie, ona miała takiego samego. I później w dniu pogrzebu, kiedy jedliśmy obiad na misternie uplecionym obrusie. I tak dalej.
Supełkami zabijam nieobecność, robię kawałek i pruję, próbuję kolejnego ściegu i znów, i tak w kółko. Nawet nie potrzebuję stworzyć konkretnego kształtu.
Mam potrzebę odpowiadania na pytania zgodnie z prawdą. Nic się w kwestii mego szczęścia nie zmieniło, nie trzeba się o mnie martwić. Jest mi tylko pusto w jednym miejscu serca i jest to pustka puściejsza od wszystkich, które znam.
W kwestii szczęścia nic się nie zmieniło, jestem jedynie ułamana.
Rozmawiam z Alą i pytam jak to w ogóle możliwe tak żyć, kiedy Piotr jest tysiące kilometrów od niej i nie wiadomo, kiedy wróci. Ala mówi, że właściwie jak się jest drugiego człowieka tak pewnym, to nie szkodzi. No i ma swoje rysunki i swoje supełki na szydełku, które kradną czas.
Supełki na szydełku. Po raz pierwszy poczułam tę potrzebę, kiedy mama zadzwoniła, że babcia jest w szpitalu. Musiałam coś zrobić. Z zakamarków pamięci wyszedł czarny - a może granatowy? - sweterek z guzikami-biedronkami. Czy mama go gdzieś jeszcze ma? Nie miałam w Pradze ani kłębka, ani drucika, nic to. Potem myślałam o tym w pociągu, że na pewno wszystko leży w szafce w już-nie-moim pokoju. Że usiąde obok łóżka i będę supełkować. Tylko nie zdążyłam, babcia nie poczekała ani na to, ani na książkę, którą chciałam jej czytać. W dniu pożegnania córka jej siostry przyniosła mi małego dzierganego aniołka. Zrobiłam dla Ciebie, ona miała takiego samego. I później w dniu pogrzebu, kiedy jedliśmy obiad na misternie uplecionym obrusie. I tak dalej.
Supełkami zabijam nieobecność, robię kawałek i pruję, próbuję kolejnego ściegu i znów, i tak w kółko. Nawet nie potrzebuję stworzyć konkretnego kształtu.
Mam potrzebę odpowiadania na pytania zgodnie z prawdą. Nic się w kwestii mego szczęścia nie zmieniło, nie trzeba się o mnie martwić. Jest mi tylko pusto w jednym miejscu serca i jest to pustka puściejsza od wszystkich, które znam.
-------------------------
dodałam kilka etykietek i teraz łatwiej poczytać np. o wszystkim związanym z Honzą, moimi poszukiwaniami w jej kwestii, ale też dodałam etykietkę o babci, i też można łatwiej przeczytać na przykład o kozie i halce.
Rozumiem kochana tę pustkę. Odczuwam zupełnie podobnie swoje szczęście, po czym wpadam w głęboki krater utworzony w sercu, poszerzający się od marca. Taty już nie ma pół roku, za dziesięć dni obchodziłby 57 lat... Przykro mi, przyjmij moje wyrazy współczucia.
OdpovědětVymazat