Pohrávám sobie z myślą, że zamykam za sobą drzwi. Zamykam starannie, a za drzwiami już nic po sobie nie zostawiam. Klucz przekręcam. Mam tę myśl coraz częściej w głowie. Niektórzy bowiem umieją odejść na raz. Pakują co ich, drzwi zamykają, nie wracają więcej. Nie należę do niektórych, należę do tych, co po kawałku odchodzą, co rzeczy wynoszą po troszku, z nadzieją, że nikt nie zauważy. Wychodzą i wracają, jakby zapominając o wszystkich ukłuciach w mostku, o niewygodnym razem przebywaniu. Do tych należę, co się dziwią za każdym razem, że už to není jako bejvalo, do tych należę, co się tym za każdym razem złoszczą. Na siebie się złoszczą, na naiwność.
Któregoś dnia przestanę już tę myśl w myślach obracać, bo wszystko już będzie wyniesione, puste po mnie pozostanie. Przestanę na zawsze stać w rozkroku. Przestanę się na lotniskach złościć, przestanę już przy wyjmowaniu walizki myśleć o powrcocie. Do odpowiednich urzędów odpowiednie zaniosę dokumenty.
Odejsć od tego, co nazywają ojczyzną, to znaczy odejść też od od ludzi. Niektórzy opanowali sztukę odchodzenia. Ja nie. Czekam aż odejdą oni. Potem zamiotę.
Drzwi zamknę.
Klucz przekręcę.
I będę u siebie, raz na zawsze.
Drzwi zamknę.
Klucz przekręcę.
I będę u siebie, raz na zawsze.
Žádné komentáře:
Okomentovat
Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.