26.06.11

[świętojańska fikcja z motywem lesbijskim]

strój i urodę miała raczej pospolite. pierwsze rzucały się w oczy jej obfite piersi, ściśnięte w trochę przymałym staniku, choć niewylewające się zza dekoltu sukienki. sukienka oczywiście czerwona, do ziemi, obcisła. na oko miała trochę ponad trzydzieści lat - ale równie dobrze mogła być chwilę po czterdziestce, ciężko było to ocenić nie widząc jej oczu, schowanych za wielkimi muszymi okularami przeciwsłonecznymi o białych oprawkach. w raczej liche blond włosy, lekko natapirowane żeby nie przyklapły, wpięła spinkę z czerwonym kwiatem; w uszach kolczyki, kołyszące się grube złote koła, takie cygańskie. na palcach obu dłoni srebrne pierścionki z błyszczącymi małymi kamykami. w dłoniach - czarna torebka, skórzana kopertówka na długim pasku. całym swoim zachowaniem sprawiała wrażenie turystki. rozglądała się z ciekawością po tramwaju, przekrzywiając lekko głowę wyglądała przez okno, uśmiechała się do szarego blokowiska. poprawiała włosy, przeczesywała je palcami, które po chwili opierała na pieknię zarysowanych obojczykach, tak kontrastujacych z fałdkami tłuszczu wymykających się z boku sukience. jakby wyczekując. miała coś z gwiazdy filmowej, próbującej zachować się jak szary człowiek zupełnie nie mając pojęcia jak taki świat wygląda. wpatrywała się we współpasażerów, uśmiechała się - tym uśmiechem mogła przelecieć wszystkich mężczyzn w wagonie - i na pewno mrugała zalotnie za ciemnymi szkłami.

jedynie wypchana zielona reklamówka na jej kolanach zdradzała, że jest stąd.

teraz uśmiechnęła się do dziewczyny siedzącej naprzeciwko i właśnie w tej sekundzie odkryła nieodpartą chęć kochania się z kobietą. dziewczyna nie wyróżnia się niczym, drobna i z szarym cienkim warkoczykiem zwisającym smętnie na ramię. Maria jednak chciałaby się kochać właśnie z nią. w głowie migają jej sceny z kilku pornosów z dziewczynami, które kiedyś oglądała. próbuje przypomnieć je sobie dokładniej; wydają jej się sztuczne, wyuzdane dziewuchy o zdecydowanie za długich paznokciach. na myśl o tych tipsach przechodzi ją nieprzyjemny dreszcz, to musi boleć, myśli. i jeszcze te wszystkie sztuczne członki, wibratory, wszystko plastikowe, nie nie nie, jest przekonana, że to nieprawdziwe. poprawia siatkę na kolanach; więcej czułości byłoby gdybym użyła ogórka, którego kupiłam na mizerię! prawie się rumieni, jaka głupota!, kręci głową, odgania dłonią myśl. przeczesuje włosy, bawi się chwile kosmykiem, układa go za uchem. wyciąga szyje, prostuje się, uśmiecha się znów do mysiego warkoczyka.

Maria zamyśla się nad swoją cipką. jest wydepilowana, jak zawsze, z przekonaniem. taką ją lubię, lubię na nią patrzeć, mężczyźnom się tak podoba. żaden durny przymus kulturowy. tak zawsze uważała i teraz nagle ta łysina wydaje jej się zupełnie nie na miejscu. czy przy kochaniu się z kobietą taka mała kępka, taka gałązka troszkę zakrywająca jej intymności nie była by odpowiedniejsza? to powinno być jak głaskanie kocięcia, myśli dalej, przejeżdżanie palcami przez sierść, zaczepianie, drażnienie, aż kocię się oswoi, poliże dłoń. gołe mięso tu nie pasuje, sugeruje obchodzenie się jak z mięsem. wpatruje się w mysi ogonek. nie nie nie, to do niej niepodobne. to chyba jak wyrabianie ciasta, ugniatanie silne i delikatne, to musi być podobne do uczucia gdy lekko wciska się palec w surowe ciasto drożdżowe....

jestem strasznie kuchenna, powstrzymuje głupkowaty śmiech, rumieni się. dziewczyna wstaje, Maria odwraca wzrok do okna, dziewczyna wysiada, jeszcze się ogląda, może wzrok przyciągneła czerwona sukienka, a może się domyśla, że była przez chwilę obiektem westchnień tej przedziwnej kobiety. Maria odprowadza ją tylko kątem oka. już planuje wieczór, pójdzie nad Wisłę, na Wianki, obejrzy sztuczne ognie.

założy kapelusz, zdecydowanie tak, ten słomkowy z czerwonym kwiatem...

.

.

ps. tytuł przygarnę:)

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.