Przyznam się, bo cóż robić. Że gotuję i piekę to już większość wie, w dodatku niektórzy chwalą, a szarlotka sprzedaje się w kawiarni w moim kinie. Lat temu kilka ktoś z dobrych znajomych stwierdził, że ja to bym była taką dobrą żonką. Reszta popatrzyła na niego z rozbawieniem bądź zdziwieniem. Żonka... W moim wyobrażeniu żonka to jednak nie ja - sprzątać nie nauczyłam się dalej... Ale do puenty -
- poznajcie mój ogródek.
od lewej - mięta, oregano, tymianek i dwie bazylki.
Może roślinki nie wyglądają tak imponująco jak krzaczki pierwszy dzień po przyniesieniu z supermarketu, ale umówmy się - krzaczki z supermarketu nie mają wytrzymać długo. Ale wcale nie jest tak, że nie mogą. Miętę mam co prawda dopiero miesiąc, przyciągnęłam ją z Billi, trzyma się, puszcza świeże listki. Oregano i mała bazylka to sadzonki z targu, oregano się tak rozrosło, że przeszło już przesadzanie. Tak samo zresztą tymianek z Alberta, który wyglądał niesamowicie pierwszego dnia, a trzeciego był w połowie martwy. Odrósł, rozłazi się na boki, jak tylko zdobędę ładną zawieszaną doniczkę to się tam przeprowadzi. Duża bazylka to moja duma. Znalazłam ją w supermarkecie, gdzie stała by po kolana w wodzie, gdyby te kolana miała, listki jej już czerniały. Mam ją już ponad rok, dodaję do gotowania, kiedy obrodzi to suszę listki. Owszem, gdybym potrzebowała zrobić pesto to bym kupiła sklepowy krzaczek szybkoumieraczek - ale nie potrzebuję.
Ach, mini-szklarnia ma przede wszystkim funkcję obronną - Misz zakochał się w oregano. Bez wzajemności, roślinka jakoś nie reagowała entuzjastycznym wzrostem na obgryzanie i targanie razem z całą doniczką po kuchni.
Wskazówki na temat domowej uprawy pomidorków, truskawek/poziomek i innych rzeczy z radością przyjmę.
Žádné komentáře:
Okomentovat
Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.