02.04.14

[ciało]

Kiedyś pod jakimś moim zdjęciem, ktoś skomentował, że jak modelka taka ładna, to od razu fotografowi łatwiej. Bo taki Saudek na przykład... zdaje się, że pojawiło się tam nawet stwierdzenie orka na ugorze.

Więc przeglądam te Saudkowe baby. Bo to są baby, żadne tam dziewczyny, holki, to baby są, baby pełną piersią! I jak pełną, jak wielką, monstrualną. Saudkowe baby okrągłe, cycasto-dupiaste, trochę zarośnięte, a znów gdzieniegdzie pomarszczone. Saudkowe baby to Wenus paleolityczne, wydestylowana kobiecość, ecce femina!

Gdzie mi tam do nich.

Baby Saudka przedstawiają to, czym nigdy nie będę. Ja otóż będę zapewne zawsze chudą laską z ładną twarzyczką - dopóki mi tej twarzyczki nie zjedzą zmarszczki, albo mi nie obwisną policzki, bo ja to się słabo znam na tym. Będę po prostu ładną laską, niezłą dupą jak mawia konkubent. Nie jest to narzekanie, narzekanie byłoby tutaj bluźnierstwem, jest to jedynie stwierdzenia faktów. Jak fakt, że nigdy nie napiszę rozprawy filozoficznej ani nie zrozumiem więcej niż podstaw fizyki.

Należę do ludzi, którzy uważają, że ludzkie ciało jest piękne. Takie, jakie akurat jest. Możnaby z tego robić ideologię, mogłabym tym usprawiedliwiać fakt, że przestałam się malować, gdyby nie wynikało to jedynie z tego, że któregoś ranka przestało mi się chcieć, że można dłużej pospać. Że o kosmetykach wiem niewiele, a kiedy mama porzuci mnie w drogerii, to próbuję stać się niewidzialna, żeby tylko jakaś ekspedientka nie podeszła. Albo te wszystkie monologi mojego fryzjera o odżywkach, maseczkach, te jego argumenty, te wszystkie o-boże-kobieto-bo-zaraz-będziesz-stara. Będę. Każdy będzie. Czy nie mogę tego przyjąć po prostu, jako faktu oczywistego, bez wyrzutów o lenistwo, brak pracy nad sobą, niestaranie się o siebie, czy nie mogę po prostu przyjąć tego, że któregoś dnia, najzwyczajniej na świecie, będę stara?

Że któregoś dnia twarz posiekają mi zmarszczki albo obwisną mi policzki, włosy mi posiwieją, a może nawet poważnie się przerzedzą? Że rozstępy na tyłku będą coraz większe, kolanka pomarszczone, nogi już nie tak zgrabne? Że mi coś obwiśnie, coś się może roztyje, coś pomarszczy?

Jednej rzeczy nauczyłam się w ostatnim roku. Ciało przestaje być piękne dopiero, kiedy uleci z niego życie. Kiedy leży na szpitalnym łóżku, do siebie niepodobne. I nie pomaga mu potem nawet, jak je potem umyją, ubiorą, uczeszą, umalują, z powrotem wstawią sztuczną szczękę, pomalują paznokcie, obwieszą bizuterią. Nie pomaga mu wtedy już nic, leży i jest tak brzydkie jak nigdy.

Bo nie ma w nim człowieka. A ktoś źle dobrał szminkę.

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.