10.07.11

[na cestě]

powsinożę się tak, że nie wiem co pisać. dziś, na ostatnich pustych stronach W drodze [wersja czeska; przeczytana tylko o parę stron dalej niż polska; zaległa w odmętach pokoju] znalazłam tekst pisany parę miesięcy temu w Krakowie, późno w noc, w mroźnym Krakowie, w pokoju Żaczka. to dobry tekst, kiedy już go odszyfrować z pijanych bazgrołów. ta książka to dobre miejsce na niego.

kiedyś tą książkę czytać skończę. jak osiądę, na przykład.

czy mogłabym żyć w drodze? jak Nowozelandczyk, którego spotkałam w Pradze, który surfował na kanapie w pokoju obok. nie pamiętam jego imienia, pamiętam, że ma swoją łódź, na której pływa sobie po świecie, zostawia ją to tu, to tam. teraz ma wizę do Unii - to jeździ do Unii. kończy mu się za dwa miesiące. będzie musiał wrócić do Nowej Zelandii, przedłużyć. czy wróci do domu? może. może osiądzie w Pradze. tu już mieszkał, pracował chwilę. to może tutaj. a może nie.

czy mogłabym nie mieć żadnego miejsca, które jest stałym domem? czterech ścian, drzwi i okna?

raczej nie. bo przecież nigdzie się naprawdę nie było, dopóki się nie wróci do domu.

[trasa praha->olomouc->brno->koszyce->ostrava->breslau]

1 komentář:

  1. Trzeba wozić dom ze sobą, ot.
    Ale to chyba zdrowiej mieć taki prawdziwy, fizyczny.

    OdpovědětVymazat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.