Moją ojczyzną jest Facebook mówi pewien pan w wywiadzie. Wywiad czytam, trochę bełkot i troche nie wiem, jak się ustosunkować. Bo tytuł jest w zasadzie głupi, ale jednak coś tam przekazuje. Przekazuje, że słowo ojczyzna straciło dla tego pana siłę.
Co to znaczy - ojczyzna? W czeskim istnieje słowo vlast, które zastąpiło starsze pojęcie otčina. Vlast, czyli pierwotnie teren, którym władnę, teren wokół mojego zamku, dworku. Od tego też słowo vlastní, czyli własny.
Istnieje też domov. Domov, i ja widzę od razu miejsce, gdzie jestem w domu, moją kotlinkę, mój kawałek ziemi, stąd jestem, który kocham. Nie kocham dlatego, że jest polski, czeski, jakikolwiek, tak samo nie kocham mojej matki dlatego, że jest Polką. Kocham ten fragment świata, bo jest mój i moją matkę, bo jest moja. Przynależy mi i ja przynależę jej. Domov, bez żadnych patosów, sama przytulność.
Język ma znaczenie, jakoś przyjemniej brzmi mi ten dom, ten mój własny kawałek ziemi, niż ta ojczyzna, ziemia ojców, spadek po przodkach, o ile ciężej i poważniej brzmi Vaterland niż Heimat, moje tutaj. Moje tutaj, mniej abstrakcyjnie, bardziej namacalnie. Mała ojczyzna, ojczyzna prywatna - czy musimy w języku polskim zawsze wymachiwać tymi ojcami? Czemu nie ma innego określenia, na miejsce, z którego pochodzę? Nawet język mam ojczysty, a nie mateřský, po matce, nie rodný, z urodzenia, nie first language zwyczajnie.
Może dlatego jest mi ta ojczyzna tak obca, że jest obracana w każdą stronę i nieunikniona. Nie ma we mnie dumy, kiedy wypowiadam to słowo. Mówiąc o Warszawie wyszukuję tysiące innych określeń, żeby pokazać mój związek z miejscem. Określeń, które nie straciło znaczenia, nie zgubiło go w ciągłym powtarzaniu. Tak jak straciła mi gdzieś siłę Polska, zupełnie nie wiem gdzie, mi, wnuczce powstańców, mi, tej która płacze o godzinie W, ze ściśniętym gardłem słucha syren, które w Pradze nie wyją...
Ale to już kolejna historia, o słowach i znaczeniach, o ludziach, którzy to znaczenie niszczą i zniechęcają. O tych, którzy szukają zamienników i zachwycają się obcym, którego nie znają i o tych pogubionych, co ani tu, ani tam, o włóczęgach po drugiej stronie Oceanu.. To jest długa historia o tym, że czemu my się właściwie nad tym zastanawiamy, zamiast być dumni jak Irlandczycy i pieprzyć wszystko.
Co to znaczy - ojczyzna? W czeskim istnieje słowo vlast, które zastąpiło starsze pojęcie otčina. Vlast, czyli pierwotnie teren, którym władnę, teren wokół mojego zamku, dworku. Od tego też słowo vlastní, czyli własny.
Istnieje też domov. Domov, i ja widzę od razu miejsce, gdzie jestem w domu, moją kotlinkę, mój kawałek ziemi, stąd jestem, który kocham. Nie kocham dlatego, że jest polski, czeski, jakikolwiek, tak samo nie kocham mojej matki dlatego, że jest Polką. Kocham ten fragment świata, bo jest mój i moją matkę, bo jest moja. Przynależy mi i ja przynależę jej. Domov, bez żadnych patosów, sama przytulność.
Język ma znaczenie, jakoś przyjemniej brzmi mi ten dom, ten mój własny kawałek ziemi, niż ta ojczyzna, ziemia ojców, spadek po przodkach, o ile ciężej i poważniej brzmi Vaterland niż Heimat, moje tutaj. Moje tutaj, mniej abstrakcyjnie, bardziej namacalnie. Mała ojczyzna, ojczyzna prywatna - czy musimy w języku polskim zawsze wymachiwać tymi ojcami? Czemu nie ma innego określenia, na miejsce, z którego pochodzę? Nawet język mam ojczysty, a nie mateřský, po matce, nie rodný, z urodzenia, nie first language zwyczajnie.
Może dlatego jest mi ta ojczyzna tak obca, że jest obracana w każdą stronę i nieunikniona. Nie ma we mnie dumy, kiedy wypowiadam to słowo. Mówiąc o Warszawie wyszukuję tysiące innych określeń, żeby pokazać mój związek z miejscem. Określeń, które nie straciło znaczenia, nie zgubiło go w ciągłym powtarzaniu. Tak jak straciła mi gdzieś siłę Polska, zupełnie nie wiem gdzie, mi, wnuczce powstańców, mi, tej która płacze o godzinie W, ze ściśniętym gardłem słucha syren, które w Pradze nie wyją...
Ale to już kolejna historia, o słowach i znaczeniach, o ludziach, którzy to znaczenie niszczą i zniechęcają. O tych, którzy szukają zamienników i zachwycają się obcym, którego nie znają i o tych pogubionych, co ani tu, ani tam, o włóczęgach po drugiej stronie Oceanu.. To jest długa historia o tym, że czemu my się właściwie nad tym zastanawiamy, zamiast być dumni jak Irlandczycy i pieprzyć wszystko.
Žádné komentáře:
Okomentovat
Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.