12.11.12

[Voljena!]


Kochana Libo, przepraszam Cię za tą przerwę kiedy do Ciebie nie pisałem i za tę rozmowę telefoniczną, która nie doszła do skutku. Nie wiem jak Ci to powiedzieć, jak bardzo tęsknię za Tobą. Jestem w szpitalu, noga mi bardzo przeszkadza. Kochana, nie że się usprawiedliwiam się w ten sposób, bo tylko ja wiem, jak bardzo bez ciebie cierpię.Moja droga, proszę Cię jeśli możesz wyślij mi swoje zdjęcie. Pełen wiary i zawsz twój Ratko

i on jej pisze, z tej bolnici, z Šibeniku jej pisze kartkę. Na kartce jest plac Republiki, Trg Republike, akwarelka, dwa lwy przed gotyckim portalem, w dali kościół. Z pieczątki rozszyfrowuję rok 75. Kartka adresowana do Pragi, do Libušy. Tak, do tej samej Libušy, do której pięć lat później pisał pewien niepodpisany mężczyzna z Mostaru i prosił, aby mu wybaczyła, że się żeni.
Nie wiem czy ten sam. Pismo inne, tamte drukowane, łatwe do rozszyfrowania, tutaj bazgroł, że musiałam prosić o pomoc przy rozszyfrowaniu. Ale adres jakby inną ręką pisany, jakby.

Kim jest Libuše, do której piszą chłopcy z Jugosławii? Wiem tylko, że jeśli żyje to ma dziś ponad 70 lat. Że wtedy była przed czterdziestką. I że dalej mieszka pod tym samym adresem.* Jeśli żyje, to nie potrafię zrozumieć, czemu jej miłosne pocztówki znajduję na blesakach, czemu je gdzieś oddała, a może, jak już mi nie raz przeszło przez myśl - sama je sprzedaje? Czy jeśli to ta miła pani, która obok plików pocztówek z republiki i świata sprzedaje flakony po starych kosmetykach, to czy wypada ją zapytać na następnym targu? A jeśli nie ona, to czy można być tak bezczelnym i jechać pod adres i starszą panią odpytywać z jej romansów sprzed kilkudziesięciu lat? Czy nigdy nie wyszła za mąż, że wciąż ma to samo nazwisko, czy może była mężatką, może rozwódką? Czemu w latach siedemdziesiątych jeździła do Jugo, no jak to tak...

głupio tak czytać cudze listy, jasne, że głupio, nawet jak tak leżą na sprzedaż, trzy korony za kawałek historii. a z drugiej strony po tylu listach Honzy przeczytanych - czy jeszcze powinno mi być głupio...



*dzięki ci google!

PS. za tłumaczenie dziękuję Monice. za bardziej literacką jego formę dziękuję sobie:)

2 komentáře:

  1. Najważniejsze w tej historii są pytania, nasuwa się tyle odpowiedzi...
    nie, nie powinno być Ci głupio, to piękne, a dla starszej osoby to ważne że ktoś chce z nią porozmawiać o jej historii, widzę to po osobistych spotkaniach i rozmowach...
    idż do Libusy...
    to nic nie kosztuje, najwyżej odprawi Cię z kwitkiem, lepiej spróbować niż potem żałować...

    OdpovědětVymazat
  2. historia kojarzy mi się z 'amelią', niesamowite :)))

    OdpovědětVymazat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.