Kiedyś, na samych początach mojej fascynacji komunikacją miejską, nauczyłam się na pamięć nazw całej trasy pierwszej linii metra. Łącznie z tymi jeszcze niezbudowanymi, niedokończonymi, bo przecież końcową stację Młociny oddano do użytku jesienią 2008. Kiedy zapamiętale jeździłam metrem na Natolin, czytając w kółko tę smutną linię udającą wykres warszawskiego metra, mógł być otwarty co najwyżej plac Wilsona.
Czytałam też pracę magisterską mamy koleżanki o budowie metra. Niewiele rozumiałam, ale lubiłam te plany, najróżniejsze, od tych zupełnie najstarszych. Praca pochodziła z lat 80tych, drugiej połowy, i z najnowszej mapy zapamiętałam, że w tym co już stało brakuje dwóch stacji - placu Konstytucji i Muranowa.
*
Beata Chomątowska nie jest Stąd, z Warszawy. Nie urodziła się tutaj, nie wychowała, tak jak ja. I dlatego Beata Chomątowska wie o Muranowie wszystko.
Żeby napisać taką książkę nie wystarczy nawet największe przywiązanie do miejsca, gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy, do podwórek, przez które idziemy codziennie do szkoły, do sklepu, nie starczy pasja do legend miejskich i opowiadań rodziców, zainteresowanie historią czy architekturą. Potrzeba spojrzenia oczu z Zewnątrz. Oczu, które przyjechały, rozwarły się szeroko, oszołomione i zdziwione. Które poczuły, że muszą to zrozumieć.
Stacja Muranów przeraża objętością. Ponad 400 stron, które czyta się zbyt szybko. Kiedy czytam w Oku, dziewczyny pytają co to takie wielkie! Więc opowiadam, że była Dzielnica Północna, a potem getto. I że z getta nie zostało nic. No dobrze, nie tak zupełnie nic i wyszukuje w książce zdjęcie, na którym z pustyni gruzów wystaje tylko kościół. Pokazuję powojenne zdjęcia, odbudowę, projekty Lacherta, okładkę Stolicy, gdzie są jeszcze nieotynkowane domy i późniejsze zdjęcia domów już obrzydzonych tympanonikami i całym tym socreal-tortem.
Miejsce-po-getcie, miejsce na gruzach, jak się państwu żyje na cmentarzu. Dlaczego przedwojennym architektom tak przeszkadzał dawny Muranów i czego to oni sobie tam nie wyobrażali. W tej książce jest tyle historii, że nie sposób zapamiętać, nawet teraz, kiedy właśnie skończyłam, nie potrafię powiedzieć, o czym był ostatni rozdział. Wszystko się miesza, teraz, kiedyś, bardziej kiedyś. Jakby te wszystkie opowieści istniały naraz, obok siebie, ale nie wchodząc sobie w drogę.
I nie ma zakończenia. Zamknęłam, choć chciałabym czytać dalej, ale dalej, fizycznie, papierowo dalej, są tylko podziękowania i źródła. Chciałabym dalej, Olja pyta, czy byłam kiedyś w tym kościele, ma tak olbrzymią wieżę, niesamowity!, nie, nie byłam i myślę, że właściwie w ogóle nie byłam na Muranowie. Byłam na okrajach, w kinie, przejeżdżałam tramwajem... Na Próżną, ale to jeszcze nie Muranów, chodziłam z tatą po guziki i materiały, byłam bardzo mała i pamiętałam tylko te deski osłaniające chodnik, wieczna budowa, wieczny remont.. Chyba jakieś dalekie ciotki mieszkały tam kiedyś, ale zawsze jeździliśmy tam wieczorem i zawsze w zimie, pamiętam tylko bardzo dziwne podwórko, może to Okrąglak..? Teraz w lipcu po raz pierwszy świadomie byłam w muranowskim mieszkaniu. Na podwórko weszłam po schodach przez dziwną bramę i zaczęłam rozglądać się po domach dookoła. Zadzwoniłam do Moniki, a ona wyjrzała na mnie z okna i tak trafiłam. Inaczej nigdy.
Muranów na na mojej mapie Warszawy jest nie-miejscem. Nie bardzo wiem, co mam z tym zrobić, co o sobie myśleć, przecież jestem stąd, z Warszawy, a poza tymi ciotkami, co to wcale niepewne, tylko kontur, zamazany środek. Na wewnętrznej stronie okładki są dwie mapy - z 1935 roku i teraźniejsza. Obie są dla mnie tak samo prawdopodobne...
*
Irytowało mnie tylko jedno. Kiedy sobie zabierałam Stację Muranów do poczytania do pracy, na długą niedzielną obowiązkowo!, to zajmowała mi całą przestrzeń obok drukarki do biletów, a jak ją się rozłożyło, do czytania, to całą przestrzeń w ogóle.
Ciekawe swoją drogą, czy też się tak nudzą na niedzielnych zmianach kasjerki kina Muranów, i co czytają, żeby tę nudę zabić, i może któraś na przykład czyta Pragę magiczną Ripelliniego, równie nieporęcznie, choć pięknie wydane spojrzenie Obcego na Nie-Swoje...
Czytałam też pracę magisterską mamy koleżanki o budowie metra. Niewiele rozumiałam, ale lubiłam te plany, najróżniejsze, od tych zupełnie najstarszych. Praca pochodziła z lat 80tych, drugiej połowy, i z najnowszej mapy zapamiętałam, że w tym co już stało brakuje dwóch stacji - placu Konstytucji i Muranowa.
*
Beata Chomątowska nie jest Stąd, z Warszawy. Nie urodziła się tutaj, nie wychowała, tak jak ja. I dlatego Beata Chomątowska wie o Muranowie wszystko.
Żeby napisać taką książkę nie wystarczy nawet największe przywiązanie do miejsca, gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy, do podwórek, przez które idziemy codziennie do szkoły, do sklepu, nie starczy pasja do legend miejskich i opowiadań rodziców, zainteresowanie historią czy architekturą. Potrzeba spojrzenia oczu z Zewnątrz. Oczu, które przyjechały, rozwarły się szeroko, oszołomione i zdziwione. Które poczuły, że muszą to zrozumieć.
Stacja Muranów przeraża objętością. Ponad 400 stron, które czyta się zbyt szybko. Kiedy czytam w Oku, dziewczyny pytają co to takie wielkie! Więc opowiadam, że była Dzielnica Północna, a potem getto. I że z getta nie zostało nic. No dobrze, nie tak zupełnie nic i wyszukuje w książce zdjęcie, na którym z pustyni gruzów wystaje tylko kościół. Pokazuję powojenne zdjęcia, odbudowę, projekty Lacherta, okładkę Stolicy, gdzie są jeszcze nieotynkowane domy i późniejsze zdjęcia domów już obrzydzonych tympanonikami i całym tym socreal-tortem.
Miejsce-po-getcie, miejsce na gruzach, jak się państwu żyje na cmentarzu. Dlaczego przedwojennym architektom tak przeszkadzał dawny Muranów i czego to oni sobie tam nie wyobrażali. W tej książce jest tyle historii, że nie sposób zapamiętać, nawet teraz, kiedy właśnie skończyłam, nie potrafię powiedzieć, o czym był ostatni rozdział. Wszystko się miesza, teraz, kiedyś, bardziej kiedyś. Jakby te wszystkie opowieści istniały naraz, obok siebie, ale nie wchodząc sobie w drogę.
I nie ma zakończenia. Zamknęłam, choć chciałabym czytać dalej, ale dalej, fizycznie, papierowo dalej, są tylko podziękowania i źródła. Chciałabym dalej, Olja pyta, czy byłam kiedyś w tym kościele, ma tak olbrzymią wieżę, niesamowity!, nie, nie byłam i myślę, że właściwie w ogóle nie byłam na Muranowie. Byłam na okrajach, w kinie, przejeżdżałam tramwajem... Na Próżną, ale to jeszcze nie Muranów, chodziłam z tatą po guziki i materiały, byłam bardzo mała i pamiętałam tylko te deski osłaniające chodnik, wieczna budowa, wieczny remont.. Chyba jakieś dalekie ciotki mieszkały tam kiedyś, ale zawsze jeździliśmy tam wieczorem i zawsze w zimie, pamiętam tylko bardzo dziwne podwórko, może to Okrąglak..? Teraz w lipcu po raz pierwszy świadomie byłam w muranowskim mieszkaniu. Na podwórko weszłam po schodach przez dziwną bramę i zaczęłam rozglądać się po domach dookoła. Zadzwoniłam do Moniki, a ona wyjrzała na mnie z okna i tak trafiłam. Inaczej nigdy.
Muranów na na mojej mapie Warszawy jest nie-miejscem. Nie bardzo wiem, co mam z tym zrobić, co o sobie myśleć, przecież jestem stąd, z Warszawy, a poza tymi ciotkami, co to wcale niepewne, tylko kontur, zamazany środek. Na wewnętrznej stronie okładki są dwie mapy - z 1935 roku i teraźniejsza. Obie są dla mnie tak samo prawdopodobne...
*
Irytowało mnie tylko jedno. Kiedy sobie zabierałam Stację Muranów do poczytania do pracy, na długą niedzielną obowiązkowo!, to zajmowała mi całą przestrzeń obok drukarki do biletów, a jak ją się rozłożyło, do czytania, to całą przestrzeń w ogóle.
Ciekawe swoją drogą, czy też się tak nudzą na niedzielnych zmianach kasjerki kina Muranów, i co czytają, żeby tę nudę zabić, i może któraś na przykład czyta Pragę magiczną Ripelliniego, równie nieporęcznie, choć pięknie wydane spojrzenie Obcego na Nie-Swoje...
Stacja Muranów w praskim mieszkaniu, wyleguje się na sobotnich Lidovkach
*
Z tyłu książki, w notce biograficznej jest informacja, że autorka pracuje nad książką o dwóch architektach, Bohdanie Lachercie i Józefie Szanajcy. Po fragmentach o nich, które były w Stacji Muranów mogę powiedzieć, że tę następną książkie to ja biore w ciemno.
Z tyłu książki, w notce biograficznej jest informacja, że autorka pracuje nad książką o dwóch architektach, Bohdanie Lachercie i Józefie Szanajcy. Po fragmentach o nich, które były w Stacji Muranów mogę powiedzieć, że tę następną książkie to ja biore w ciemno.
primo: odpieprz się od muranowa. jam dziewczę z nowolipek, tych muranowskich. co chcesz wiedzieć?
OdpovědětVymazatsecundo: wiem, że stację metro marymont oddali skurczybyki do użytku w okolicach 27 marca, a data źle mi się kojarzy.....
Kościół św. Augustyna w środku biały i z wyjątkiem ołtarza surowy. Wystawiła go sobie Pani na Wilanowie hr. Potocka w środku żydowskiej dzielnicy :-). Moja parafia...
OdpovědětVymazat