16.01.14

[z notatnika kasjerki kinowej, projekcje poranne]

Przychodzę i nie działa klawiatura. Nie wiadomo dlaczego. Przychodzi M., kompterowa złota rączka, patrzy, grzebie i mówi - nie działa. Nic panie, klawiatura ekranowa, hasło do systemu i dalej na całe szczęście potrzebna tylko myszka. Otwieram okienko. 

Przychodzą nowi. Poznaje się ich bardzo łatwo - nie noszą drobnych i proszą o miejsce bardziej z tyłu, z przodu, na środku, obok tej pary przed nimi. Ci, którzy już byli, ale nie bywają, na wszelki wypadek dopytują się kiedy wręczam im bilety - siedzi się jak się chce? Dokładnie tak się siedzi.

Jest i pani z basetem. Przychodzi od niedawna, tak może dwa miesiące. Może trzy. W każdym razie w lecie jej nie było - albo nie miała baseta. Baset jest niezbyt szczęśliwy, kiedy zostawia go przy stoliku i podchodzi do okienka kupić bilety. Poszczekuje, a ona mu wygraża, że jeszcze raz i! a on radośnie jeszcze raz.

I jest i ta starsza pani, jak co tydzień. Należy do tych starszych pań z perfekcyjnie białymi, ale wciąż gęstymi włosami. Krótko ścięte, oczywiście. Daje mi równo moje 60 koron i siada przy stoliku. Dziś ma lekki biały szalik, może nawet bardziej chustę? Czeka na Panią od Karty.

Wpada kilku młodych. Zawsze trochę zagubieni na projekcjach dla seniorów, ale dziś jakoś mniej. I mają drobne. Nienawidzę młodych, wpadających na film za 60 koron, płacących tysiącem. Gorsi od nich są tylko panowie w wieku powiedzmy średnim, którzy ignorują pytania o drobne, a jeszcze bardziej ignorują swoje partnerki i żony oferujące się, że poszukają. Nie, nie kochanie, pan i władca wciśnie tej małej kasjerce banknot z trzema zerami, bo potrzebuje rozmienić, koniecznie. Najpewniej na parkomat.

Stali bywalcy noszą drobne. Wiadomo, najlepiej jak się ma monety 50 i 10 koron, ale ważne są też dwudziestki. Jak już się nie ma dokładnie - jak miała dziś pani, sześć razy dziesięć, czy pan trzy razy dwadzieścia - to do stówki czy dwusetki warto mieć te dziesięć, pomaga.

Pięć minut przed rozpoczęciem filmu Starsza Pani dopija duszkiem kawę (duża z mlekiem), ustawia filiżankę na spodeczku, spodek na tacce, zaraz obok dzbanuszka na mleko i łyżeczki. Wstaje i odnosi tackę na bar, a przecież nie musi. Dokładnie w momencie kiedy wraca do swojego stolika, przed moim okienkiem wyrasta Pani z Kartą.
- Jeden, kartą, na přiložení
i podaje mi żółtą kartę. Pani z Kartą należała kiedyś do znienawidzonej grupy ludzi bez drobnych, bo zawsze w drodze do kina wyciągała tysiąc koron z bankomatu i wręczała mi, ku mej rozpaczy. Odkąd wprowadziliśmy płatność kartą, już nigdy nie zapłaciła gotówką. Podkreśla, że karta jest "na przyłożenie", bo ma jeszcze drugą, zwykłą czipową, czarną. Informuje mnie o tym od czasu, kiedy w porannej nieprzytomności z przyzwyczajenia kilkakrotnie przykładałam czarną kartę do terminalu - i nic się nie działo. 
Oddaję kartę, wydruk, bilet. Starsza Pani stoi już obok Pani z Kartą.
- Pięknie to macie načasované, zgrane w czasie.

O 10.01 33 sprzedane bilety. Po rozpoczęciu filmu jeszcze trzech spóźnialskich. Pana z taškou nie było.

3 komentáře:

  1. O jak mi fajnie się czytało, jakbym tam był... z drobnymi :-)

    OdpovědětVymazat
  2. jak wyżej, też się czułam jakbym tam z Tobą była! :) więcej takich wpisów poproszę!

    OdpovědětVymazat
  3. pisalam juz kiedys, ze jestes genialna.

    OdpovědětVymazat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.