Nagietki są kwiatkami barometrami. Prosta sprawa, trzeba posadzić takiego delikwenta za oknem, a jak wyrośnie to patrzeć z rana - jak ma płatki w dół to padać nie będzie, jak w górę, zwinięte to deszcz. Posadziłam, rosło to długo niewiarygodnie, zanim zakwitło to już kilka razy w myślach skazałam go na zatracenie. Ale zakwitł. I co? I mam najbardziej niezdecydowanego nagietka na świecie całym. Tylko w upały mówił jasno - będzie tragicznie, płatki mu tak smutnie wisiały po bokach, że wcale nie wyglądał jak nagietek. Przynajmniej wtedy wiedział, co będzie. Bo tylko pogoda się ustatkowała w jakichś normalnych temperaturach, to on nie wie co się dzieje. Połowa płatków w dół, połowa w górę, wymachuje tymi płatkami jak chorągiewką. Nawet jak za oknem jasno leje od piatej rano, to on taki na pół. Nie wiem, może postanowił być nagietkiem prorokiem i długoterminowo zapowiadać pogodę. Mówi jasno - ta pogoda podupcona jest. Dziękuję za uwagę, nagietek.
Mały potwór jest za to zdecydowany nad wyraz. Szczególnie w kwestii jedzenia. Jeść trzeba. Wszystko. Bez przerwy. Kot reaguje na każde otwarcie lodówki, na każde podejście do kuchennego blatu. Znaczy pralki, bo tyle dokładnie posiadam blatu, co pralkę. I nic, że tylko herbatę sobie robię, kocia syrena u stóp. Jem parówkę? Ukraść!. M. zostawił talerz po ogórkowej? Wylizać! Porzucona kanapka z ogórkiem? Jeść póki nie widać! Cokolwiek jest w miejscu dostępnym dla potwora, potwór bezwzględnie sprawdza, czy nie nadaje się to do pożarcia. Jak mam dość wyjca u stóp przy robieniu kanapek, to mu rzucam liść sałaty. Że głupota, kot nie je sałaty? Zapraszam i życzę powodzenia w tłumaczeniu tego Małemu.
A ja? Ja czasem siadam i wymyślam niestworzone historie o tym, co mogłabym w życiu robić. Gdzieś na końcu tego wszystkiego jest ten mały domek z ogrodem, taki raczej wiejski, ale żeby do miasta można było w miarę szybko podjechać. Bo nie umiem się w życiu zdecydować, czy bardziej pragnę przyrody na wyciągnięcie ręki, czy miasta, nawet takiego małomiasteczkowego jak teraz. Na końcu zawsze pewnie będzie stał ten domek, bo podobno mam w duszy mieszczucha, dla którego spełnieniem marzeń jest pić rano kawę na werandzie.
Myślę o tym, co mnie bawi. Co mnie ostatnio bawić zaczęło i podobno mi wychodzi i jednak jakaś zdolność, talent we mnie jest. Nic z tego nie nadaje się, żeby zarobić na życie, chyba że każdego po troszeczku. I żyć po troszeczku, chociaż czy ja na pewno dużo potrzebuję? Mieszkać gdzieś potrzebuję, jeść - ale dobrze jeść! - i potwory karmić, bo się same nie nakarmią. Znaczy tego, Misz się nie nakarmi...
Oczywiście, można założyć, że nie trzeba robić tego co się lubi, a to co przynosi pieniądz. Można siedzieć w biurze, od poniedziałku do piątku, od-do. Podobno można i dla wielu zresztą to dopiero jest pracą prawdziwą. Oczywiście, jestem zapewne dziecięciem rozpieszczonym, bo stać mnie - a właściwie matkę moją - na to, żebym pracowała 30 czy 40 godzin w miesiącu za małą kasę, bo ta mała kasa to dla mnie jedynie dodatek. Co prawda dodatek, za który jedzą potwory i za który ja jem lepiej niż bez tej kasy, ale bez tego przeżyłabym. I potwory pewnie też. Jestem dziecięciem rozpieszczonym, co bez bólu i strachu studiuje w obcym kraju, dziennie studiuje. I teraz jeszcze jest nieszczęśliwe to dziecie rozpieszczone, że miałoby kiedyś iść na ósmą do roboty. I tak pięć dni za sobą.
Ktoś mi tu ostatnio napisał, ze rzemiosło ładna rzecz, ale jako hobby. Napisał to akurat człowiek, co znalazł swoją pracę, ba, powołanie nawet, robi to do czego zdaje się był stworzonym, w dodatku wykształcił się w tym kierunku. Ja im dalej w moim wykształceniu idę, tym bardziej tylko skreślam kolejne miesiące i marzę o końcu. Kim będę po aktualnych studiach? Bohemistką. Co robi w życiu bohemistka? Cóż, powie ktoś bardzo optymistyczny, wiele rzeczy - i tu roztoczy wizję pracy pisaniem i pisania sprawdzaniem, no i tłu-ma-cze-nia pani, tłu-ma-cze-nia! Kim będę po studiach, na które planuję iść, jeśli mnie przyjmą w ogóle? Antropolożką. Z antropolożką jest podobnie, też jest wykształcona do robienia właściwie wszystkiego. Tylko babcia mawiała, że jak wszystko to nic.
Babcia, tak swoją drogą, z wykształceń posiadała maturę i całes woje życie przepracowała w administracji Politechniki Warszawskiej. Chyba jej to specjalnie nie przeszkadzało, nawet medal dostała.
Wracając do mnie, to ja wiem wiem aż za dobrze, czego nie chcę oraz nie wiem zupełnie, w czym jestem dobra. I czego tak do końca chcę. Trochę jestem nagietkiem, trochę jestem śpiącym Miszonem, a z mniejszego potwora mam jedynie miłość do jedzenia.
***
Rano tak jakoś wyciągnełam kopertę ze zdjęciami wywiezionymi z domu. Z koperty wyciągnełam moje pierwsze zdjęcia z kotami i pokazałam konkubentowi.
- Zobacz, ja do tej pory się tak cieszę jak widzę kota!
- No, zupełnie tak samo to wygląda.
Rano tak jakoś wyciągnełam kopertę ze zdjęciami wywiezionymi z domu. Z koperty wyciągnełam moje pierwsze zdjęcia z kotami i pokazałam konkubentowi.
- Zobacz, ja do tej pory się tak cieszę jak widzę kota!
- No, zupełnie tak samo to wygląda.
Wygląda to tak:
Pozdrawiam po 7,5 godzinach w pracy. I jeszcze jadę do biblioteki pisać magisterkę.
OdpovědětVymazatWidzisz, a ja mam tak, że na chwilę obecną nie wyobrażam sobie życia bez pracy od-do. Nie jestem ambitna, moje ambicje sięgają możliwości czytania, pisania, podróżowania i ogólnie tworzenia swoich Cathrynkowych bzdurek. Też marzy mi się wielkie mieszkanie z furą książek, kotami i psami, ale na to kredyt będzie potrzebny.
Zazdroszczę Ci, bo mi rodzice niewiele dają. Mama opłaca ubezpieczenie oraz telefon, bo nie mamy kiedy iść do salonu i rozdzielić umowę.
Chciałabym móc zarabiać i robić coś ambitnego, twórczego, ale chyba Bozia mnie aż tak nie lubi i nie mogę w sobie znaleźć talentu. Poza tym do tworzenia Cathrynkowych bzdurek. ;)
Coś ostatnio ludzie wchodzą w wiek bycia przerażonym przyszłością. :) To jest wiek, w którym już zaraz trzeba będzie wyjść spod rodzicielskiego skrzydła i pójść tyrać w korporacji. Ale jak już się pójdzie na te 8 godzin do roboty, to reszta dnia nabiera takiej wartości, że można wszystko. Nagle jest czas na robienie tego, co się uwielbia i w rezultacie człowiek pracuje i w robocie i w domciu ;)
OdpovědětVymazatCzłowiek chciałby się podpisać pod komentarzem, ale nie zna czeskiego.
OdpovědětVymazatformularze do komentarzy wygladaja tak samo w kazdym jezyku - wiec trzeba tylko w odpowiednim miejscu wpisac imie. badz tez na koncu komentarza - nic temu nie broni.
Vymazatja bym jednak wolala się cieszyc bez tej korpo...