28.03.11

[ "Jediný co k tomu můžu říct je hovno" ]

dziennik dni ostatnich, raczej zbyt osobisty.

środa. rano.

czytam jeszcze raz tego maila. czytam wszystkie maile, wiadomości, smsy, rozmowy. próbuję z siebie wykrzesać cokolwiek. krzyk, łzy, gniew. cokolwiek. nic, tylko taka pustka, która uwiera delikatnie. jak sprężone powietrze w baloniku, które naciska na ścianki. gdyby tak przekłuć ten balonik... więc czytam jeszcze i jeszcze raz.

ale nic. dalej nic.

jeśli nie umiem nienawidzić, to nie umiem też kochać. a jeśli tego nie potrafię - to wszystko było puste, to było sztuczne..?

kiedyś potrzebowałam wszystko przeżyć. z pierdolnięciem. wtedy się tego strasznie wstydziłam, wydawało mi się to niszczące. ale to chyba bardziej oczyszczało. a teraz? teraz więcej mówię niż czuję.

możliwe, że to po prostu jeszcze do mnie nie dotarło.

możliwe - że nigdy nie dotrze.

środa. południe.

nawet nie wiem, czy tęsknię, czy mi brakuje. może to jeszcze za krótko. ale tracę motywację do wszystkiego. znów nie pójdę na zajęcia, już to czuję. zamiast tego powinnam zrobić plan pracy na najbliższe trzy miesiące.

nie robię. siedzę na kanapie i czytam głupie gazety.

nawet nie książkę, bo jak ją otwieram, mam ochotę zapytać - czemu akurat tę książkę dostałam?

środa. wieczór.

z sukcesów - kupiłam buty. w ostatnim sklepie, zupełnie zrezygnowana, przekonana, że już nic nie znajdziemy. są czarne, ładne, mają ładny obcas - ładne obcasy są moją obsesją. jedyną ich wadą jest zamszowość, ale chyba po prostu jestem skazana na zamszowe buty. czy faceta tez tak znajde, jak juz bede absolutnie zrezygnowana?

z porażek - wcale nie zdążę tęsknić, piszesz i tak. bo po prostu musisz mi powiedzieć. boisz się, że jak już się zdecydujesz to już cię nie będę chciała?

ja się właśnie boję, że dalej będę chcieć.

czwartek. wykłady.

wlasciwie to wolalabym móc z toba mowic. albo chociaz czasem coś skomentować. a tak tylko mogę się z ciebie pośmiać. vtipny nie jesteś, ale smieszny - tak.

czwartek. dom.

zdecydowanie wolałabym z toba mówić! potrzebuje cię wyslac do biblioteki po materiały do mojej pracy rocznej!

czwartek, właściwie piątek. noc.

wiadomosc od A. to jest wlasnie to zdanie: "nechci nikomu ublizit". a potem nawet nie widzisz ze robisz wszystko aby stało sie inaczej. 'on się tym żywi'. mam tylko caly czas nadzieje ze nieswiadomie.

dorośnij. albo zacznij zyc w jednej rzeczywistosci. najlepiej tej co reszta osob wokół ciebie.

dorośnij.

piątek. rano, rano, rano.

całą noc spędziłam z nią, całą noc mi się śniła. nawet nie wiesz jak mi jest jej szkoda, jak jej zależy, jak się stara, nawet tak zniechęcona. jses svine, jesli tego szybko nie zrozumiesz i zaczniesz myśleć o niej. nie o sobie.

z przypomnianych rozmów z olgą wczoraj

- a ty chcesz z nim byc?

- tak rozumowo to biorac to z kazda chwila co raz mniej...

- ale rozumowo to jedno, a uczuciowo? co ty czujesz?

- ach nie wiem.... ale żebyś ty widziała to mieszkanie!

piatek, popoludnie

"kosowo to serbia" piszesz. dyskutowałabym z tobą. ja, slawistka, mam moralny obowiązek dyskutowac przeciwko czarnobiałym sądom jak ten. ale nie mogę z tobą rozmawiać. wkurwia mnie to.

po przeczytaniu komentarza pod twoim wpisem ze 'makedonia is greek' poddałam się. postanowiłam iść się napić z ludźmi, ktorzy tez moze nie maja pojecia o kosowie, serbii, macedonii i innych slawi-problemach, ale przynajmniej o tym nie mowia.

sobota, rano, strasznie rano

sms z nocy. nie umiesz wytrzymac. patetyczne rzygi o ciele bez ducha. ze nie chcesz zyc beze mnie. wscieklosc. hajzl, hajzl, egosityczny skurwysyn. raz ze ona wierzy, ze caly czas probuje, a ty mi tutaj piszesz, dwa ze kurwa, mi nie jest latwo!

'nejsem hajzl'

jestes. kazdego dnia czuje to coraz bardziej. egoistyczny skurwysyn.

i właściwie napisałam ci 's bohem'

niedziela, popołudniowo.

właściwie cholera wie jak odebrałeś moje 's bohem'. możliwe że w koncu do ciebie dotarlo, że mnie boli t,o co robisz, a mozliwe że teraz "szcześliwy" w tym nieszczęściu, zajęty przezywaniem rozstania z kimś, z kim jeszcze nie byłeś, porzucenie przez niedoszłą kobietę, że własnie się tym żywisz... z takiego punktu widzenia robisz sie jeszcze bardziej obrzydliwy.

żeby było jasne - dalej chce z tobą być. jestem absolutnie beznadziejna.

niedziela, noc

wieczorem wkurwia mnie jak nie mam z kim pogadać i że wtedy nie mogę pogadać z tobą. odpływa ze mnie wtedy energia i gapie się tępo w ekran albo czytam głupie gazety.

w ogóle - przez ten tydzien przeczytałam masę głupich gazet.

ale napisałam też plan książki o Honzie i wymyśliłam tytuł.

opadam z sił i przychodzą momenty, że pragnę mimo wszystkich założeń postanowien i konieczności, zalec w łóżku i wcale z niego nie wychodzić. kiedyś bym powiedziała "leżeć i płakać", ale odkąd takie emocje wyzwala we mnie jedynie widok Pragi znikającej z oczu - będę po prostu leżeć bez energii.

[teraz kiedy to publikuję jest poniedziałek, kolejny tydzień przeleciał mi przez palce, następne już na to czekają. i śnią mi się pociągi, już codziennie]

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.