29.03.11

["Knajpa - strzeż się zgubnych namiętności"]

dziś we śnie prawie ohajtałam się z jakimś Włochem, którego imię pamiętałam jeszcze po przebudzeniu, ale nazwiska nie umiałam zapamiętać nawet we śnie. Włoch był beznadziejny - poszedł ze mna na zakupy do jakiegoś zajebanego hipermarketu i kiedy zbliżałam się do kas, zobaczywszy kolejkę, zaczął uciekać. potem siedzieliśmy w jego dziwnym mieszkaniu na Ursynowie, z którego zniknął, może do innej kobiety, może do Italii a może do obu na raz;

wcześniej otwierałam knajpę w kamienicy w nie-swoim mieście, pewnie w Breslau lub we Florencji [brak podobieństwa obu miast nie ma tu nic do rzeczy]; knajpa była w stylu 5-10-15, tylko że mniejsza, składała się tylko z mojego mieszkania, ale miała całkiem profesjonalny bar, trochę jak Rejsowy. papierosy można był kupić w obitym boazerią kiosku na półpiętrze.

do całego zamieszanie pojawiła się jeszcze matka mojej matki, która odkąd nie miesza nam już w naszym realnym życiu, wpierdala się w moje co bardziej popierdolone sny.

a w życiu rzeczywistym, z powodu problemów natury międzyjęzykowej, nie wiem, czy już powinnam wlać w siebie lecznicze morze wódki i kogoś przelecieć, czy może tak na prawdę na froncie bez zmian.

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.