19.04.11

[o mojej pierwszej miłości]

z moją pierwszą miłością, Ewą, to jest jednak cięzka sprawa.

raz gdy ją spotykam, jej balkon zamienia się w ogród na skarpie, z widokiem na całe miasto. no dobrze, nie zupełnie na całe, na Pragę i kawałek Grochowa. i rózne inne domy, których normalnie tam nie ma. innym razem, kiedy wyglądam z jej okna widzę ulicę, biegnącą w dół, właściwie nie wiem do czego ją porównać. wiem oczywiście, ze jest to Brzeska, nawet jeśli najblizej jest jej chyba do jednej z uliczek lublińskiej starówki. tak wygląda z okna, bo z przystanku autobusowego blizej jej do czeskiej Pragi, trochę Žižkova, trochę domów z Narodni czy z Vodickovej.

równie nieprzewidywalny jest pokój Ewy. zwykle trzyma się swojej zwyczajnej formy, wielkiego pokoju z oknem i balkonem, z łózkiem z lewej strony od wielkich drzwi. czasami jednak nagle dzieli się na dwa mniejsze, ale dłuzsze, i wtedy łózko chowa się za ścianą. dziś za to zamienił się miejscami z pokojem obok. później niby się wyjaśniło dlaczego, ale przez chwilę byłam zagubiona w bardzo małym i zupełnie nieumeblowanym pomieszczeniu, w którym lezałyśmy z Ewą na drewnianej podłodze.

a z Ewą to juz w ogóle. po pierwsze to zawsze spotykam ją niespodziewanie, raz nawet okazało się, ze chodziła ze mną na serbski. wtedy nosiła krotkie i proste włosy. i grzywkę. i jadąc ze mną tramwajem na UW powiedziała, ze jest lesbijką. teraz! teraz, kiedy to wszystko było tyle lat temu! ale po chwili przypomnialam sobie, ze przeciez spała ze mną kiedy jej balkon był skarpą. nawet późną nocą odprowadziła mnie na przystanek i podjechała kawałek tramwajem. tylko ze wtedy była w tym wszystkim jakaś inna kobieta. chyba moja, chyba nawet pamiętam kto. dziś wyglądała inaczej, włosy miała juz dłuzsze, kręcone, pięknie kręcone, kazdy lok oddzielnie ułozony. szłyśmy przez Starą Pragę, ja w autobusie wymiotowałam zyletkami, nozykami ze scyzoryka. siedziała ze mną na krawęzniku i trzymała za ramię, kiedy próbowałam wykasłać ostatni nozyk z mojego przełyku. w domu zrobiła mi herbatę i powiedziała coś o swoim chłopaku, coś o tym, ze nigdy nie spała z kobietą, ze nie wie jak to robić. lezałysmy więc nago na jej drewnianej podłodze, a ona próbowała mnie pieścić, bardzo po męsku. siebie nie pozwalała dotknąć, mówiła znów o chłopaku i ze nie mogłaby być lesbijką.

podeszłam więc do okna, z którego rozciągał się widok na Brzeską jak z lublińskiej starówki i powiedziałam:

Dokładnie tak mi się to ostatnio śniło.

miałam na myśli skarpę.

Žádné komentáře:

Okomentovat

Podpisz się pod komentarzem. Szczególnie jak masz coś mądrego do napisania (a na pewno masz).To nie jest trudne.